literature

PnF: Kroniki Swiata Wynourzonego part 11

Deviation Actions

ALiCEpARkeR1's avatar
By
Published:
191 Views

Literature Text

Na horyzoncie można było zauważyć wielką czarną plamę.
-Co to jest?-pyta Izabella wychylając się za pleców Phineasa.
-Kraina Mroku kiedyś nazywana Krainą Nocy.-odpowiada San, a po jego plecach przebiega dreszcz.
-Nazz wiesz gdzie dokładnie znajduje się ta świątynia?-pyta Ferb przyglądając się niebiesko-włosej, ta w odpowiedzi pokręciła tylko głową.
-Ja wiem gdzie to jest.-wtrąca się San.
-To wspaniale, prowadź.-mówi uradowany Phineas. Mężczyzna kieruje wywerna w stronę ciemniej masy na horyzoncie. Lecieli już od dobrych kilku godzin, bez żadnych postojów.
-Możemy zrobić jakiś przerwę? Tyłek mnie już boli.-jęczy Buford gdy tylko znaleźli się na terenie Krainy Nocy.
-Jeśli ci życie nie miłe to ląduj, ja lecę dalej do świątyni i jak najszybciej stąd odlecieć.-mówi San i przyspiesza lot. Buford rzucił kilka siarczystych przekleństw pod adresem ojca Alice.
-Dlaczego tak bardzo nienawidzisz tego miejsca?-pyta Daniella zrównując się z Sanem. Jako jedyna miała z nim dobre stosunki.
-Nie chcę o tym mówić.-odpowiada San.
-No dobra...dlaczego nie chcesz tu zostawać dłużej?-drążyła temat Danny.
-Ciekawska jesteś co?-wzdycha San.
-Jak by nie patrzeć.-odpowiada uśmiechnięta Danny.
-Dobra wygrałaś. Wszystko zaczęło się gdy miałem jedenaście lat. Byłem poszukiwany przez Gildię Zabójców których siedziba znajdowała się w tu, w Krainie Nocy. Byłem ostatnim pół-elfem w Świecie Wynurzonym i idealnie się nadawałem na to by dusza Astera przejęła kontrolę nade mną. Wiele osób wtedy zginęło by tylko mnie uratować,tego dnia zginą też Ido, jedyna osoba której tak naprawdę ufałem. Gdy było już po wszystkim uciekłem i stałem się tym kim byłem do śmierci.-kończy San i podchodzi do lądowania. Reszta paczki spojrzała po sobie z nie małym zdziwieniem i też obniżyła lot by po chwili zejść ze smoków i stanąć przed ruinami z czarnego kryształu. Jedyną rzeczą która nie została zniszczona to wielki posąg mężczyzny siedzącego na tronie w jednej ręce trzymał piorun w drugiej miecz, obie jego stopy były zanurzone w dwóch basenach po brzegi wypełnionych czerwoną cieczą.
-Sevar.-szepcze Nazz gdy tylko dokładniej przygląda się posągowi.
-Masz rację, moja droga, tylko że Gildia Zabójców nie tolerowała dobrej strony tego boga, nazywali go Tennar, to na jego cześć zabijali . Te baseny są wypełnione krwią i  specjalnym eliksirem uniemożliwiającym krzepnięcie i wysychanie cieszy.-odpowiada San i wchodzi pomiędzy zniszczone ściany. Reszta powoli rusza za nim, chwilę potem znaleźli się przy schodach prowadzących niżej pod ziemię.
-My mamy tam wejść wszyscy?-pyta Baljeet.
-Tak jak najbardziej.-odpowiadają równocześnie San i Phineas.
-Mogłem się tego spodziewać.-mówi sam do siebie Baljeet. Chcąc nie chcąc cała grupa zaczęła schodzić po schodach w głąb do serca świątyni, tak powiedział San. Szli długimi i ciemnymi korytarzami, za światło mając jedynie trzy pochodnie. Nagle zatrzymali się przed rozwidleniem dróg. San bez wahania ruszył korytarzem po swojej prawej stronie. Po drodzeni mijali mnóstwo drzwi i podobizn Tennara i małego Astera. W końcu zatrzymali się przed masywnymi bogato zdobionymi dwuskrzydłowymi drzwiami.
-To tu.-mówi cichutko San, w tym momencie drzwi uchylają się a zgłębi pomieszczenia dobiegł ich głos dziecka.
-Buford van Storm, zapraszam.-oczy wszystkich skierowały się na osiłka, który nic sobie nie robił z tego że właśnie jakiś upiorny głos za drzwi woła go i być może już stamtąd żywy nie wyjdzie.
-Już idę.-odpowiada ze stoickim spokojem Bamber i wchodzi do pomieszczenia. Jedynym źródłem światła w pokoju był ogień latarni, który po chwili zgasł wraz z zamkniętymi drzwiami.
-Jesteśmy do siebie podobni.-mówi głos a po chwili widać upiornie bladą twarz jedenastoletniego pół-elfa. Blado fioletowe oczy i granatowo popielate włosy, ubrany był w czarny strój który tak bardzo podkreślał jego bladość.
-Kim ty jesteś?-pyta Buford nie będąc już tak odważny, przyznał sobie w myślach że nawet się trochę boi.
-Jestem Aster.-odpowiada krótko zjawa, a wyraz twarzy Bambera mówi sam za siebie jest tak zdziwiony że sam pobladł.
-Jakim...cudem...jesteśmy...do...siebie...podobni?-pytanie z trudem przechodzi mu przez gardło.
-W twojej duszy jest mrok, ale nie zaćmiewa on twojego serca. Dla przyjaciół mógł byś poświęcić życie, gdyby było trzeba. Byłem taki sam, lecz od ciebie różni mnie jedna rzecz. Ty masz przyjaciół, ja ich nie miałem. Uważnie mnie teraz wysłuchaj, teraz polecicie do wymarłej Krainy Pół-elfów. Tam zdobędziecie medalion czasu, niestety urzędujący tam strażnik nie powie wam co dalej robić jest na to za dumny. Po tym jak już stamtąd  wyjdziecie, będziecie musieli się udać do Królestwa Podziemi po ostatni medalion. To tyle, idź już do przyjaciół, martwi się o ciebie.-Aster powoli znika, Buforda otacza czarne światło, na sobie nie ma już zwykłego ubrania wojownika tylko czarny komplet w mieniącym sie srebrno medalionem z symbolem mroku.
C.D.N...
Oto i jestem. Wybacz mi Franky, mówiła że dodam rozdział 12 ale tak się fatalnie złożyło że nie dałam rady.
Się porobiło, co nie. Mam nadzieję że Funny mnie nie zasztyletuje za taki obrót spraw.
Ciekawe co się stanie w Krainie Pół-elfów? Kto posiądzie ostatni medalion w Krainie Podziemi?
Co się stanie w Krainie złego Dunderdszytca? Czy nasi bohaterowie dotrą do Nowego Ewaru?
A jeśli tak to co tam zastaną?
Na te i inne pytania odpowiedź znajdziecie w kolejnych częściach.
__________________________________________________________________
Opowiadanie pisane z :iconfunnyfranky:

POPRZEDNIA CZĘŚĆ --> funnyfranky.deviantart.com/art…
NASTĘPNA CZĘŚĆ --> funnyFranky

Nie będę pisała kto do kogo należy chyba każdy wie
© 2014 - 2024 ALiCEpARkeR1
Comments6
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Ginger920's avatar
Jej, po prostu niesamowity rodzial. Przeczytalam go az dwa razy!
Az brak mi slow. Clap